sobota, 12 października 2013

Chuda, za chuda czy za gruba?

     W czwartek byłam u babci, choć powiedziałam, że nie chcę, mama przyniosła mi kawałek ciasta. Przez chwilę się wahałam, one naciskały, myślałam o tym, żeby zjeść to ciastko, które na pewno pochłonęłabym bez wyrzutów sumienia kilka miesięcy temu, moje koleżanki ze szkoły, pożeraczki fastfoodów i czekoladowych batoników, też by tak zrobiły. Nie zjadłam, choć spotkałam się z krytyką babci i mamy, nie wzięłam, wypiłam tylko słodzoną herbatę... Powiedziały mi, że jestem za chuda, nie uwierzyłam, nikt oprócz nich tak nie mówi, a to jasne, że najbardziej zależy mi na opinii znajomych, chociaż to nie zbyt mądre. Nie zważyłam się u niej, po tej krytyce stwierdziłam, że to nie najlepszy moment.
      Dzisiaj rano pozwoliłam sobie na Milky Waya, muszę czasem zjeść coś słodkiego, żeby nie mieć później napadów. Potem zjadłam trochę jogurtu z płatkami i po ćwiczeniach stanęłam przed lustrem. Mam płaski brzuch, lekko wystające kości biodrowe, przy których łuszczy mi się trochę skóra, częściowo widoczny kręgosłup (skóra również się łuszczy), nie widać mi żeber, ale nigdy nie chciałam, żeby były widoczne... Nogi też mam chyba szczuplejsze, choć uda wciąż wydają mi się masywne. Spodnie ze mnie lecą, a w nie obcisłych bluzkach wyglądam jak w namiocie. Ważyłam się rano. Moja waga twierdzi, że ważę 56 kg z tendencją do 55. Teraz myślę, że jestem chuda i powinnam zacząć powrót do normalności. W tym tygodniu 600 kcal, w następnym 700, za dwa może 800 i tak do 1000, przy ćwiczeniach, spacerach i basenie, rzecz jasna. Zdrowo... Myślę tak teraz, jutro może znowu stwierdzę, że jestem za gruba... albo, że nie za gruba, ale po prostu jeszcze nie wystarczy... że inni na pewno nie uważają jak mama i babcia. Ostatnio, gdy chciałam jeść normalnie miałam napady... Powrót do normalnych bilansów trzeba kontrolować jeszcze bardziej niż samo chudnięcie. Bardzo się boję, ale spróbuję. Przede mną tydzień 600 kcal, a już we wtorek czeka mnie coś strasznego - tort na dzień nauczyciela... Mogłabym nie iść do szkoły, żaden problem, ale muszę zapłacić składki... Może uda mi się nie zjeść, a może zjem tylko trochę... ale tort na pewno ma dużo kcal i jak się zmieścić w 600...
          W dodatku coś mi się stało z nogą, od dwóch dni mam zesztywniały mięsień w udzie, masaż, ćwiczenia i ciepła woda nie pomogły. Jeżeli nadal tak będzie, to pójdę w poniedziałek do lekarza.
Słabo mi... :(

Czwartek:
Bilans: 
1. Jogurt: 104 kcal 
2. Kanapka z pasztetem: chleb ma 70 kcal, pasztet ok. 120 (?): ok. 200 kcal 
3. Pół banana: 57 kcal 
4. Dwie-trzy łyżki bigosu: 112 kcal 
U babci: 
Słodzona herbata (nie wiem, ile mama wsypała cukru), dwa małe kawałki banana. Jeszcze potem w domu trochę sałatki, z której powybierałam głównie kukurydzę, trochę pomidora i jakiejś zieleniny bez majonezu + wafel ryżowy i ta śliwka. 

Piątek:
1. Kakao: 78 kcal
2. Jogurt + marchewka: 116 kcal
3. Jajko na twardo (90 kcal) + kromka chrupkiego chleba (20 kcal) z łyżeczką miodu (39 kcal): 149 kcal
4. Kawa z mlekiem: 30 kcal
5. Pół banana (57 kcal) + łyżka płatków (ok. 20 kcal) + śliwka (25 kcal): 102 kcal
Razem: 475 kcal
Ruch: Tylko krótki spacer

Sobota:
1. Baton Milky way: 98 kcal
2. Mniej niż połowa jogurtu pitnego z łyżeczką otrębów i płatków owsianych, żurawiną: 90 kcal
3. Kawa: 20 kcal
4. Połowa banana: 57 kcal
5. 1/3 puszki kukurydzy: 76 kcal
6. Deserek Gerber: 52 kcal
7. Kanapka z serkiem topionym i pomidorem: 75 kcal
8. Połowa banana: 57 kcal
9. Garść bobu (53 kcal) + łyżeczka kukurydzy (7 kcal): 60 kcal
Razem: 585 kcal
Ruch: 38 min. ćwiczeń


Chciałabym, żeby była już zima. Święta w moim domu nie są jakimś cudownym przeżyciem, ale śnieg, piękne bajki w telewizji... lubię.

Może dodam swoje zdjęcia.


5 komentarzy:

  1. Powinnaś spróbować tego powrotu do normalności i pamiętaj żeby robić to powoli . Ja kiedyś spróbowałam szybko i nie skończyło się to dla mnie przyjemnie . Szkoda że mi nie wystarcza tyle kilogramów. Miłego weekendu . Mam nadzieję że dasz radę sb z tym tortem ^^ Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się tym, co będziesz myśleć za tydzień. Naprawdę, nie ma po co :) Jeśli teraz się sobie podobasz, to cudownie! Wracaj powoli do 1000kcal, może co dwa tygodnie podwyższaj o 100kcal. A jeśli za tydzień stwierdzisz, że jednak chcesz jeszcze schudnąć parę kilo, to tak zrób! Nic nie straciłaś :) Nie chcę być przemądrzała ani nic takiego, ale wiem, że u mnie lęk przed tym co będzie doprowadził do poważnej depresji. Odkąd przestałam się tym martwić czuję się lepiej :) Postępuj według tego co akurat czujesz. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiało dodaj zdjęcia ;) Wtedy nie będziesz musiała pytać się koleżanek o opinię, a sprawdzisz, czy uważamy to samo co twoja rodzina.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy twoim wzroście i twojej wadze jesteś szczupła, ale nie za chuda. Niestety starsze pokolenie uważa, że pulchne jest"zdrowe". Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy